W nim życie nieubłaganie gaśnie, obok niego swobodnie płynie.

Nikomu, kto zbudował z psem relację bliskości, nie trzeba tłumaczyć jak trudny to dla mnie czas.

Borys – wielka psia osobowość.  Było to dla nas jasne w chwili, kiedy w wieku ośmiu tygodni przekroczył próg naszego domu. Przez kolejne blisko czternaście lat, tylko wzmagał w nas to pierwsze wrażenie.

Istota nie tylko mądra, ale też barwna, wielowymiarowa, niepojęta.

W ostatnich tygodniach, myśląc o nim, zaczęłam stawiać bezwiednie przed jego imieniem przymiotnik biedny.

Bo łapka szura, bo smutek na dłużej zagościł na pysiu, bo nie nadąża za psim przyjacielem.

Mój biedny Borysek.

Wczoraj zostałam przebudzona.

Warto byście mówili teraz Borysowi jak najczęściej dwa zdania – powiedziała mi znajoma – „widzę Cię” i „wolno Ci”.

Pojęłam w mig.

Widzę Cię

Pamiętam, kiedy Avatarowskie widzę Cię wbiło mnie w fotel w kinie.

Głębia, jaką dostrzegłam w tym powitaniu, została ze mną na długo i pozwoliła odkryć zuluską Sawubonę.

 

To typowe dla Zulusów pozdrowienie oznacza „Widzę Cię, cenię Cię, jesteś dla mnie ważny.”

Szersze znaczenie tego słowa to: „cała moja uwaga jest z Tobą i widzę Cię całego – Twoje wady i zalety, siły i słabości, Twoje pasje i lęki, Twoje potrzeby, doświadczenia i Twoją przyszłość. A także Twoje błędy. I akceptuję Cię, takiego jakim jesteś. A jesteś częścią mnie.”

Borys to czternaście lat naszych wspólnych doświadczeń, cieni i blasków, momentów wzniosłych i zwyczajnych. To radość odkrywania jego potencjału, to morze pytań i odpowiedzi, ale też braku odpowiedzi. Ogrom wartości i znaczeń. I tak na niego patrzyłam, tak widziałam go przez te wspólne lata.

Jednak ostatnio, szturchnięta przez jego kolejny słabszy moment, potknęłam się i spadłam. Gdzieś bardzo nisko. Po drodze, nieświadomie, zredukowałam mojego przyjaciela do rozmiaru jego choroby.

Potrzebowałam przebudzenia.

Jestem za nie wdzięczna.

I chociaż niezborne łapy Borysa ślizgają się na kafelkach klatki schodowej, pozwoliłam mu wczoraj podążyć tam za mną, wyrwać sobie z ręki zmiotkę i zanieść ją dumnie, choć chwiejnym krokiem, do mieszkania.

Gdy oddawał mi zdobycz, w jego oczach błyszczały iskry radości.

To przypomniało mi słowa Susanne Clothier: ‘Treasure ech day as it unfolds. And while protecting Your dog from unnecessary stress, do not try to protect him from all that makes his life worth living.’

Wolno Ci

Do mówienia Borysowi tych słów również nie trzeba mnie namawiać.

Możesz, proszę bardzo, zrób tak jak chcesz… Te koncepcje od zawsze budowały jakość naszej relacji.

Teraz jednak dochodzi do nich bardzo ważne znaczenie.

Wolno Ci Borysku opuścić nas, kiedy poczujesz, że to już czas.

Wolno Ci odejść, nie martwiąc się o nas.

A nam nie wolno oczekiwać, że zostaniesz tu wbrew sobie, tylko po to by zaspokajać nasze egoistyczne potrzeby.

Widzę Cię.

Wolno Ci.

Te cztery słowa będą poszerzać moją perspektywę w nadchodzących dniach, może tygodniach, które nam razem zostały…

Liczę również na to, że staną się częścią mojej natury, jako sposób podejścia do drugiej osoby, już na zawsze.