Pamiętam, kiedy Avatarowskie widzę Cię wbiło mnie w fotel w kinie.
Głębia, jaką dostrzegłam w tym powitaniu, została ze mną na długo i pozwoliła odkryć zuluską Sawubonę.
To typowe dla Zulusów pozdrowienie oznacza „Widzę Cię, cenię Cię, jesteś dla mnie ważny.”
Szersze znaczenie tego słowa to: „cała moja uwaga jest z Tobą i widzę Cię całego – Twoje wady i zalety, siły i słabości, Twoje pasje i lęki, Twoje potrzeby, doświadczenia i Twoją przyszłość. A także Twoje błędy. I akceptuję Cię, takiego jakim jesteś. A jesteś częścią mnie.”
Borys to czternaście lat naszych wspólnych doświadczeń, cieni i blasków, momentów wzniosłych i zwyczajnych. To radość odkrywania jego potencjału, to morze pytań i odpowiedzi, ale też braku odpowiedzi. Ogrom wartości i znaczeń. I tak na niego patrzyłam, tak widziałam go przez te wspólne lata.
Jednak ostatnio, szturchnięta przez jego kolejny słabszy moment, potknęłam się i spadłam. Gdzieś bardzo nisko. Po drodze, nieświadomie, zredukowałam mojego przyjaciela do rozmiaru jego choroby.
Potrzebowałam przebudzenia.
Jestem za nie wdzięczna.
I chociaż niezborne łapy Borysa ślizgają się na kafelkach klatki schodowej, pozwoliłam mu wczoraj podążyć tam za mną, wyrwać sobie z ręki zmiotkę i zanieść ją dumnie, choć chwiejnym krokiem, do mieszkania.
Gdy oddawał mi zdobycz, w jego oczach błyszczały iskry radości.
To przypomniało mi słowa Susanne Clothier: ‘Treasure ech day as it unfolds. And while protecting Your dog from unnecessary stress, do not try to protect him from all that makes his life worth living.’